O Wyżle, o iego rasowości i o teoryi wychowania




Pies, towarzysz człowieka, wierny stróż domu, przywiązuje się doń, poświęca mu życie swoje i usługi, Trzodę pasie jak najlepszy pastuch, ślepemu starcowi służy za przewodnika, zbłąkanych podróżnych wygrzebuje ze śniegów, utopionych ratuje, a na Syberyi wozi cię jak najlepsza poczta. Dziwna rzecz, tyte cnót, tyle talentów rzadkich dziś nawet między ludźmi, powinnyby uszlachetnić to zwierzę, podnieść go do jakiegoś wyższego rzędu, ale darmo! widać że postęp jest tylko własnością wyłączną człowieka Aczkolwiek taki przywilej mógłby się zdawać nie którym filozofom zbyt niesprawiedliwy, z tem wszystkiem, gdy dotąd żaden pies się niezjawił, któryby propagował postęp swej rasy, i upomniał się o prawa równości, trzeba zatem zostawić te poczciwe stworzenia na miejscu, w jakiem je Opatrzność postawiła od początku świata, i korzystać samolubnie z tego, co nam przynoszą.
Ale pominąwszy te pochwały, o których się rozpisali szeroko wszyscy naturaliści, a najwymowniej Buffon; tyle można dodać na pochwałę ludzi,że mało kto jest, coby psa nielubił. Co więcej, jabym sądził, a wielu to zdanie podziela, że kto psa nielubi, ten niema przyjaznego, ani wdzięcznego serca: a kto psa bije, kto go dręczy, ten będzie bił żonę, dręczył dzieci i sługi.Tak przynajmniej doświadczenie uczy. Pewna panna, zaręczona z pewnym kawalerem, cofnęła słowo i zerwała związek, z tego powodu, że narzeczony rozgniewany na nieposłuszeństwo swego wyżła, w uniesieniu w łeb mu wypalił. Przyznam się, że w jej miejscu, niewiem, czybym podobnież sobie niepostąpił.
Mówiąc o tej moralnej stronie obchodzenia się z psami, zmierzam do tego, iż łagodnością więcej można z niemi wskórać niż gwałtem, a i w tym względzie jakże wiele podobieństwa mają z ludźmi! Stosuje się to najbardziej do psów używanych do polowania; kto chce być od nich zrozumianym, powinien mieć wielki wzgląd na ułomności tej podrzędnej natury. Myśliwstwo, o jakiem traktuje niniejsze dziełko, ściśle łączy się z psem jednego rodzaju, to jest z wyżłem, albo po staremu, z legawcem. Legawców liczą wiele gatunków, są angielskie z długim włosem, są zwyczajne z krótkim; są mieszańce z różnych ras; robić jednak między nimi różnice, badać tajniki ich charakterów, uważam za rzecz zupełnie niepotrzebną, bowiem doświadczenie nauczyło, że rasowość niezawsze popłaca i częstokroć jaki niepozorny kądel daleko lepiej szuka, staje i przynosi, niż rasowiec opatrzony długim rodowodem. Niektórzy pedanci myśliwskiego rzemiosła, radzą do różnych położeń miejsca używać różnego gatunku wyżłów: do nizin i błót, angielskich wyżełków kudłatych; do miejsc wzgórzystych, okrytych ostremi głogi i tarniną, dużych legawców z krótkim a twardym włosem; ale, są to czcze kaprysy; dobry pies jest skarbem niezmiernie rzadkim, niepowinniśmy zatem wymagać po nim podrzędnych przymiotów, któreby go jeszcze rzadszym czyniły.
Jeżeli ci się zdarzy raz w życiu znaleść tego nieocenionego towarzysza myśliwskiej uciechy, czy to będzie angielczyk, czy kurlandczyk, czy pudel, czy nasz prosty legawiec, choćby jamnik nawet, choćby najpotworniejszy kądel, niewahaj się nabyć go, zamykającoczy na osobliwość miotu, na charakter, na jakieś mniemane instynkta. Niezdarzałoż się widzieć, że angielski wyżełek uciekał od wody, a taki, co z rodu nawykł wycierać cierniste zarośle, ani dał się napędzić w lada krzaczek? Nam się zdaje, że wszystko wiemy, żeśmy wszystko odgadli, a najczęściej ciemniśmy jak w rogu; natura robi sobie igrzysko z tych przewidzeń i najbardziej ugruntowanych pewników.
Cóż fałszywszego nad to zdanie, że dobry pies, z rodu myśliwiec? Pies niedlatego staje do zwierzyny, że jego ojciec stawał, lecz że ma instynkt ku temu. Z mięszania miotów niczego niemożna się spodziewać, tylko szczeniąt pięknego kształtu i czystej krwi. Natura wydaje silne, gorące twory; wszystkie inne cnoty (przymiot u psa nazywa się cnotą) są skutkiem przypadku lub dobrego wychowania. Gdyby było inaczej, gdyby z rodziców, mających wysokie cnoty, mogło się rozmnożyć nieodrodne plemię, natenczas pies dobry nie byłby wcale rzadkością, i niktby temu nieprzeczył, co nagadano o miocie i czystości krwi.
Zdarzało mi się nieraz widzieć, że lada pokurcz, jak to mówią: pół psa, pół kozy, posiadał cnotę, przeciw której i najwybrydniejszy myśliwy niemiałby co powiedzieć; pan jego, zwykle jaki ubogi oficyalista, albo strzelec dworski, sam go wychował, a odkrywszy przyrodzone zdolności, zrobił zeń perłę wszystkich legawców. I niedziw, kiedy dobry myśliwy i pies musi być dobry.
Dla tego też wiatr, zmyślność, posłuszeństwo, nic wspólnego niemają z czystością krwi, lub powinowactwemWiatr czyli węch jest niejako rozumem psa. Słyszałem o pewnym szlachcicu, który wszedłszy do kniei wietrzył zwierza, zapewne wnosićby wypadało, że miał dużo rozumu; o tem niewiem, lecz rzadki ten przymiot powziąłbył od mamki swojej, legawej suki. Jak się to stało? Stara tradycyja tak objaśnia: Podczas morowego powietrza szlachcic jeden z całą rodziną schronił się w lasy; żona jego na zleżeniu powiła mu dziecię, lecz sama umarła; na szczęście suka legawa, mająca dość pokarmu na sześcioro szczeniąt, które karmiła, podjęła się wymamczyć, nowonarodzone; był to pomysł nie do odrzucenia, gdy innej rady niebyło, i w rzeczy samej chłop wyrósł jak dąb, i tylko różnił się od wszystkich najwyższą delikatnością jednego zmysłu. Legenda niedokłada, aby potomstwo jego miało odziedziczyć po nim tę bystrość węchu; niewidzę zatem przyczyny, dlaczegoby więcej wymagać po psie niż po człowieku?
Myśliwy stosując się do powszechnego zwyczaju, przeciw któremu powstaję, zwykł mawiać: mój Bekas dobry to pies, muszę po nim syna wychować, i wychowuje nicponia. Bekas stawał od maleńkości do każdego ptaka, potem do każdej zwierzyny. Syn jego z karkiem obdartym, kolczatą obrożą, pokrajany batogiem, do niczego w życiu swojem niestanie. We właściwem miejscu szerzej się nad wychowaniem psa zastanowię.
Naprzód trzeba mu wyszukać nazwisko. Ależ jakie nazwisko? Bekas, Medor, Dianka, Brylant, Neptun, Alegro, są wprawdzie nazwiskami, lecz wcale nietrafnemi. Wyżeł powinien się wabić krótko, jedną zgłoską; i gdybyś zamiast powyższego tytułowania mówił: Kas, Lant, Tun, Gro, Dor i t. p., całkiem ten sam otrzymałbyś skutek. U nas, jak uważam, niewiele na to zwracano uwagi. Zygmunt August miał psy, które się nazywały: jeden Greix, drugi Sybilla. Za pierwszem mianem się piszę, drugie mam za niedorzeczne. Z nazwaniem psa ma się podobnie jak z komendą żołnierską. Tylko posłuchaj sierżanta mustrująego rekrutów, a przekonasz się, ile liter zjada.
Podobnież wołając psa, połykasz pierwsze zgłoski, a na ostatnią płuca wytężasz; i bardzo słusznie, pies więcej niepotrzebuje wiedzieć. Niewidzę potrzeby sadzić się na erudycyja, dając psu nazwiska; śmiesznie byłoby, gdybyś ochrzcił wyżła nazwiskiem jednego z psów Akteona, o których Owidiusz pisze, że jeden zwał się Melampus, drugi Pamphagus, trzeci Nebrophonos. - Trzebaby zrywać boki, gdybyś wołał na polowaniu: Melampus do nogi! Nebrophonos aport! Wszakże Xenofont, dostojny niegdyś myśliwy, radzi dawać krótkie miana, i przytacza ich długi katalog. - Anglicy, we wszystkich tych szczegółach wytrawieni mistrze, doskonale nazywają psy swoje . . . Love, Miss, Fox, Black . Pies, którego masz zamiar wychować, niech do dziesięciu miesięcy, albo nawet do roku, buja sobie swobodnie; przez ten czas badaj uważnie jego skłonności przyrodzone; przyzwyczajaj, igrając z nim, aby ci znosił różne rzeczy, przedewszystkiem strzeż się go zniechęcić, i jeżeli dziś niebardzo skory, odłóż naukę na lepszą chwilę. Staraj się, by ci zawsze towarzyszył i przybiegał za lada pogwizdem; gwizdaj wargami, lecz nie piszczałką; wszystkie piszczałki jednakowy ton wydaję, co mogłoby psa zbałamucić; przeciwnie twój własny pogwizd zawsze odróżni. Nietrudno o sposobność zaprawić wychowańca twego na zwierzynie, i postrzelona kuropatwa, lub przepiórka, a nawet i lada wróbel, posłużę na próbę; zwłaszcza, że tu dopiero chodzi o zbadanie instynktu myśliwskiego. Jeżeli mimo wielolicznych zdolności, jakie okazuje młody twój piesek, ujrzawszy pierwszy raz zwierzynę, rzuci się na nię jak szalony, niedając znaku tej siły, że tak powiem, magnetycznej, która hamując go w pędzie, zmusza niejako stanęć jak wrytym, natenczas pożegnaj się z jego przyszłością .... Teraz niepozostaje nic więcęj, tylko gwałtowne i ostre środki, tylko kolcza obroża, która może zmienić cokolwiek naturę, lecz nigdy nienada tej pewności, tej nieomylności, właściwej wyżłowi z naturalnem uspo-sobieniem; taki pies nigdy niebędzie ani równie korny, ani bystry i przyjemny, jak ów, którego przyrodzenie obdarzyło talentem myśliwskim.
Ale ktoś, co od psa wymaga tylko usługi, nietroszczy się, czy roskazuje wolnemu, czy niewolnikowi, a na tem właśnie cała zasadza się różnica. Ztemwszystkiem szlachetność psa przeszła przez te same reformy, co i szlachectwo człowieka; nikt niepyta o rodowód, lecz o zdolność i cnotę. Czasem też nie na rękę bywa zbytek szlachectwa; dowód w tej hiszpańskiej anekdocie:
- Kto tam? pytał karczmarz gościa dobijającego się do bramy.
- To ja.
- Co za ja?
- Don Żuan Pedro Hernández Rodrigez de Villa-Nova, hrabia Malafra, Cavallcro de Sant Jago y d'Alcantara.
- Z Bogiem, z Bogiem! odpowiedział karczmarz - niemam pomieszczenia na tyle gości.
Najlepiej klasyfikować podług wartości tak szczenięta jak starsze psy, bo nierazrasowiec niema ani krzty sprytu do myśliwstwa, gdy przeciwnie lada kondel w wysokim stopniu ten dar posiada.
Niektórzy autorowie traktatów o myśliwstwie wiele przywiązują wagi do maści psa; jest to śmieszność, mająca źródło w dawnych zabobonach; sądzą jednak, że pies białej maści wytrzymalszym jest do pola na wielkie upały, gdyż biały kolor, podług zasady fizycznej, odbija działanie promieni słonecznych.
Skoro nadejdzie czas rozpoczęcia edukacyi wyżła, niepowierzaj go lada komu, a jeszcze mniej owym dresserom z rzemiosła, co to nieznają innego sposobu, jak kij i głód, abyś niewyrzucił kilkunastu i więcej talarów za wychowanie o głodzie, lub za głód bez wychowania. Pospolicie sławę dobrych dresserów mają u nas Niemcy, strzelcy po dworach lub leśniczowie; lecz tylko bądź świadkiem pierwszej lekcyi, a przekonasz się, że twój pies musi sobie zbrzydzić tę metodę, albo nabrać nieprzezwyciężonego wstrętu do polowania. Taki dresser z rzemiosła nieczeka, aby pies poznał się z nim, przywiązał, lecz zaraz z góry kładzie nań obróż kolczystą, uzbraja się harapem i rospoczyna kurs nauki, każąc mu aportować kawałek drewna.
Jeżeli biedny uczeń niezrozumiał z początku, czego po nim żądają, zgubiony na zawsze, razy spadają po razach, biedak wyje, przewraca się łapami do góry, a nauczyciel szarpie tymczasem za obróż ....
Zarzuci kto, że krytyka jest łatwą, ale sztuka .... daleko łatwiejszą, niż się zdaje na pozór. Wytknąłem zdrożność, teraz mój obowiązek dać lepszą radę.
Każdy młody pies ma skłonność do chwytania wszystkiego, co mu pod oczy podpada. Jeżeli zaś nieaportuje, widać, że nieumiano się z nim obejść, że go bito lub zrażono.
Moja rada: precz z harapem; natomiast chleb i mięso; a to się lepiej pieskowi podoba. Chlebem i solą ludzie ludzi niewolą, dlaczegożby biednego zwierzęcia zniewolić niemogli?
Rzuć mu kawałek chleba, a zobaczysz, że nieleniwo poskoczy doń i pożre. Niezawiedziesz się w oczekiwaniu, i ujrzysz go, jak będzie ci patrzał w oczy i dzwonił ogonem na znak ukontentowania. Powtórz to po kilka razy, a nakoniec włóż kawałek mięsa w rękawiczkę; rzuciwszy takową, zawołaj po nazwisku głosem łagodnym i miłem spojrzeniem. Gdy wróci, niewypuszczając z pyska rękawiczki, wyjmij mu ją ostrożnie, prawie igrając, i w nagrodę daj mięso w niej zawarte. Tym sposobem możesz być pewnym, że za każdą razą co rzucisz, przyniesie, w nadziei, że smaczny kąsek go czeka. Zrozumiał już, że niemoże się obejść bez twojej pomocy; i tak pomału, z małymi wyjątkami, (trzeba się bowiem na nie przygotować) każesz mu aportować różne a różne rzeczy, w końcu kuropatwy i zające. Jeżeli ma inne cnoty, stanowiące dobrego wyżła, wywiedź go w pole i opatrzy się w różne przysmaczki, któremi go za każdą usługę nagrodzisz.
Porównajmy tylko ten sposób z trybem zwykłych dresserów, a przekonamy się snadnie, z której strony jest wyższość praktyczna. Nieutrzymuję tu, aby się już całkiem nieuciekać do kolczatej obroży, lecz sądzę, że można, że należy unikać tego ostatecznego środka w wielu bardzo przypadkach.
Zdarzało się nieraz, iż psy, które na lekcyi niechciały nic aportować, wzięte w pole, od razu przynosiły zwierzynę. Przemyślny myśliwy, chcąc skorzystać tak z przymiotów jak z wad swego pieska, powinien podniecić w nim zazdrość i emulacyję, biorąc go na polowanie z innym psem dobrze ułożonym; środek ten bywał częstokroć wielce skuteczny.
Stronnicy systematu tyrańskiego, mogą mi zarzucić: że pies ułożony za pomocą kolczystej obroży, aportuje wszystko bez różnicy, nawet i wodne ptastwo, do czego niektóre wyżły czują wstręt niezwyciężony. Lecz niech wybaczą; taki wstręt zawsze pozostanie, czy to w psie wychowanym łagodnie, czy w surowej regule, chociaż można go przełamać w niektórych okolicznościach. Dla zwalczenia tego niedogodnego wstrętu, radzę, kazać aportować szczeniakowi wszystkie ptaki wodne, jako to: kurki, łyski, nóry; albowiem zwierzyna ta ma taką własność, iż psy mające pysk twardy w najwyższym stopniu, poprawiały się z tej wady nietylko względem wodnego i błotnego ptastwa, którego, choćby było najsmaczniej przyprawione, nigdy niejedzą, ale nawet względem innej zwierzyny. - Koniec końców, mamy przed sobą dwa systemata: przymus zwierzęcy i rozumną łagodność.
Zaiste, jakiegoż to potrzeba ognia, jakiego poświęcenia się, aby zwyciężyć niektóre przeszkody, aby wskoczyć w trzęsawice, oparzeliska, w lasy ostrych trzcin, lub cierni, które nieraz biednemu psu do żywego obedrą skórę ? .. . dla tego też niejeden straci odwagę za pierwszym krokiem, drugi pójdzie na oślep, bo namiętność jego, instynkt naturalny, niemają granic. Psy wszystkie utrzymują się na wodzie z łatwością, lecz mniej więcej mają wstręt do niej; ważną jest rzeczą wyćwiczyć ich w sztuce pływania. Rzuć szczenie do wody, zobaczysz, jak będzie łapkami robić koło siebie, ażeby się utrzymać na powierzchni; pływać jednak nie umie.
Pies dobrze ułożony, tak samo idzie na wodzie jak na lądzie; widzisz cały jego zad, widzisz kitę, która mu służy za ster; łapy przednie i tylne taki sam ruch odprawiają, jakby szedł po ziemi; a w koło niebryźnie ani kropla wody. Dresser trzymając się swego trybu, wygłodziwszy psa należycie, rzuca na wodę kawałki chleba, które mu każe przynosić; co gdy niepomaga, udaje się jeszcze do obroży z podwójnym sznurkiem; i tak, kiedy jeden ciągnie z jednej strony, a drugi z innej, biedny uczeń rad nierad musi leźć w wodę. Czy może być co okrutniejszego! użyć tego sposobu na tygrysa lub niedźwiedzia, byłby niedziw: ale na to najszlachetniejsze, najwdzięczniejsze stworzenie, przytem takie pojętne i zmyślne, jest prawie głupotą barbarzyńską.
Wszystkie prawie zwierzęta lubią zimną kąpiel w pogodny i ciepły dzień. Wyjdź więc w ciepły poranek wiosenny lub letni, i wprowadź twojego pieska w strugę, gdzieby wszędzie mógł zbrodzić.
Jeżeli już umie aportować, co jest rzeczą konieczną, ciśnij mu kawałek drewna, a pójdzie po nie, czując twardy grunt pod sobą; gdyby zaś nieposłuchał, rzuć kawał chleba.
Jak tylko śmiało wskoczy w wodę, niemacając jej końcem łapy, zaprowadź go w miejsce głębsze, ale takie, żeby zaraz mógł zgruntować. Pózniej, gdy w nim się ocknie namiętność myśliwska, zobaczysz, jak z najwyższego brzegu skoczy za kaczką, kurką, lub łyską. Przedewszystkiem nietrzeba nic zdradą czynić, jak czynią owi myśliwi, co podstępnie psa swego spychają z brzegu, z czego ta tylko korzyść, że pies jak oparzonyucieka od pana, ilekroć ujrzy się blisko stawu lub rzeki. Dla tego tyle jest psów, co mają niepokonany wstręt od wody.
Rzecz jasna przez się, iż niewypada w dzień mroźny, jesienny, pierwszy raz psa zaprawiać na wodę. Cóż z tego wszystkiego wynika? oto z dwojga wybrać jedno, i albo samemu psa układać, albo kupić ułożonego. Jednakże mały jest wyjątek; jeżeli twój pies umie stawać i aportować, gdy tylko chodzi o wydoskonalenie go, o zaznajomienie z różnymi rodzajami zwierzyny, o pilne posłuszeństwo, w takim przypadku możesz go powierzyć jakiemu poczciwemu strzelcowi lub leśniczemu, a ten edukacyję ukończy.
Z tego, com powiedział, i o czem najmocniej jestem przekonany, pokazuje się, że samemu psa ułożyć, nie jest to tak wielka sztuka. Nie święci garnki lepią. Trudności, jakie się napotyka, są zbyt przesadzone; przeciwnie, jest to wielce zajmujące zatrudnienie, mianowicie, jeżeli uczeń obdarzony wyższymi zdolnościami, bystrym instynktem, odpowiada warunkom programatu, który jest następujący: Powinien mieć rok lub czternaście miesięcy; albowiem natężona praca mogłaby mu zaszkodzić i uczynić niezdatnym na dłuższe usługi. Przebyć choroby; inaczej byłaby szkoda czasu i atłasu.
Umieć stawać; wiele psów z przyrodzenia ma tę cnotę; jest to pierwszy warunek, bez którego niewarto nic zaczynać. Żeby niebył twardy w pysku; każąc mu aportować największe przedmioty, nauczysz go, że niebędzie zębami je ściskał; kamyki zaś i twarde ciała dają mu wadę przeciwną. W końcu powinien być posłusznym; bez posłuszeństwa na nic się nieprzydadzą wszelkie inne najświetniejsze przymioty.



 

 



Joanna i Tomasz Brygier

lutinka@gmail.com
tel. 604-542-627

tomasz-brygier@wp.pl
tel. 0 608-083-511

95-039 Sokolniki - Las, ul. Łódzka 5
© Theogonia Black. Wszelkie prawa zastrzeżone. Projekt i wykonanie: Flat Face Studio.