O praktycznem wychowaniu wyżła i jakie powinien mieć cnoty




Wielu autorów, piszących o myśliwstwie, obstawało przy kolczystej obroży; ja zaś, wbrew przeciw niej powstaję. Czemu? bo nienawidzę wszelkiej tyranii, bo mam to przekonanie, że i głupie zwierzę dalej poprowadzisz rozumem i łagodnością, niż fukaniem i biciem. Darmo! w takie czasy zachodzim, że stare teoryje i sposobiki przed nowemi w kąt muszą ustąpić.
Zdaniem niektórych mistrzów myśliwstwa, wyżeł, wietrzący nosem po ziemi, został potępion, jako istota niegodna, aby się nią zajmować. Jest to zbytek surowości; i lubo pies wietrzący nosem do góry trzyma przodek, niemniej jednak pierwszy niezasługuje, aby nim poniewierać. Przeciwnie, rzecz dowiedziona, iż psy, mające ten nałóg, z dziwną zręcznością idą w ślad za postrzeloną kuropatwą, toż za uskakującą przepiórką lub chrościelem; a nakoniec, że daleko są sprawniejsze w czasie słotnym, lub na mocnym wietrze; z prostej przyczyny, iż wyziew będący w powietrzu wnet rozpływa się, a pozostaje tylko przy ziemi, trawach i liściach, będących w zetknięciu ze zwierzyną. Zatem wyżeł mający potrzebne myśliwskie cnoty, choćby orał nosem po ziemi, może być równie dogodny, jak inny, wolny od tej wady. - W poprzedzającym rozdziale rzekłosię coś o teoryi, teraz trzeba wyjść z pieskiem w pole i rospocząć kurs praktyczny. O ile możesz unikaj, aby twój pies nieruszał zwierzyny z niedobrym wiatrem. Trzymaj go raczej przy sobie, powtarzając: do nogi! Jeżeli chcesz wytrzeć jaki łanek kartofli lub zagajniczek, przejdź go dwa razy, abyś psa na dobry wiatr podprowadził. Każ mu szukać po polu, powtarzając: szukaj! a raczej: szuk! Im krócej brzmi roskaz, tem lepiej bywa pojęty. - Jeżeli pies gorący, a odbieży na piętnaście lub dwadzieścia kroków, przywołaj go lekkim pogwizdem; przeciwnie, gdy leniwo się bierze, staraj się gestem i głosem dodawać mu bodźca, powtarzając raz poraz: szuk! Nienależy iść, jak to mówią, sznurem, ale horyzontalnie, to w lewo, to w prawo, opisywać zygzaki, tej szerokości co pólko, które wycierasz; tym sposobem pies nawykłszy do szukania horyzontalnie, oszczędzi nóg twoich na potem. Niemasz nic nieznośniejszego, jak kiedy wyżeł puści się sznurem jak kula, i ciągnąc ze sobą strzelca, w pół godziny tak go umęczy, że się polowania wyrzecze.
Na wyżła, który szuka sznurem, niema innego środka, jak zrobić lewo w tył i dążyć w przeciwną stronę. Pies postrzegłszy, że pan nieidzie za nim, rad nierad wraca doń; zrób tak kilka razy, a jeźli się niepoprawi, widać, że niepoprawiony.
Pies umiejący szukać horyzontalnie, o pół zmniejsza przeszkody, pochodzące z niedobrego wiatru; a jeżeli do tego posłuszny i na pierwsze świstnienie przybiega, natenczas choćby nieumiał ani stawać, ani aportować, co trudno przypuścić, jużby wartał, aby go w złote ramki oprawić. To samo niech da poznać, jak wysoko kładę tę zaletę.
Aleź wracajmy do ucznia, którego wyprowadziliśmy w pole; otoż w lewo i prawo chodzisz z nim po łanie . . . nagle zalatuje go jakiś wiatr osobliwy, staje, znów przyspiesza kroku, a podniosłszy nos do góry, osadza się w miejscu, jakby przygwożdżonynieodgadnioną siłą magnetyczną! .... Cóż to za roskosz! na ten widok napada cię paroksyzm takiego ukontentowania, że ani możesz mówić, ani myślćć; serce bije gwałtownie, oddech w piersiach się zapiera.
Takich to wzruszeń doznaje prawdziwy myśliwy; wielce żałuję, że niemogę oddać z równą wiernością wrażeń wyżła, ale niewątpię, iż niemniej są żywe i mocne. Owoż kiedy tak stanie do kuropatwy lub zająca, dodaj mu ochoty, powtarzając zwolna i cichym głosem: tout beau! albo krócej: beau! beau! Na nieszczęście francuzczyzna i tu się wdarła, ale jej przepuśćmy, zwłaszcza, że ten wyraz wszedł w używanie. W takim razie pamiętaj niewyskakiwać przed psem, abyś nieprzeciął wiatru, ciągnącego od zwierzyny. Jeżeli koniecznie chcesz się przybliżyć, zajdź trochę z boku .... Gdy postrzeżesz, że pies spogląda na ciebie, że się niepokoi, stań w miejscu, inaczej niedotrzymałby i skoczył, co często się trafia, gdy zwierzęta niedosiaduje. Upatrzywszy dobrą chwilę, zrób jeszcze kilka kroków, i tak się przygotuj, abyś koniecznie ubił, cokolwiek się zerwie; skoroś niepewny strzału, lepiej wcale niestrzelaj, pomnąc na to, że to szkoła, że od pierwszej pomyślnej próby cała edukacyja zawisła.
Nakoniec zrywa się kuropatwa, lub przepiórka, co mówię! całe stado kuropatw! otoż i nowa trudność: szelest, jaki sprawia zerwanie się stada, grzmot strzału, radość, zapał, wszystko to tak obałamuci twego ucznia, iż zamiast lecić do sztuki, która spadła z dymem, puści się jak strzała za odlatującemi. Trzeba go czem predzej gwizdaniem przywołać; przywoławszy, skarcić trochę, ale łagodnie, i dopiero naprowadzić na ubitą sztukę, aby ją aportował.
Dobrze jest przyzwyczaić pieska do strzału. Ubitą sztukę upuść na ziemię i wypal ze strzelby na wiatr. Może być, że piesek puści się to w tę, to w ową stronę, lecz niemając zaczem pędzić, powróci do ciebie. Połaj go znowu, pogłaskaj, i podprowadź ku miejscu, gdzieś upuścił zabitą sztukę, którą mu każesz aportować; nietylko, że niepozna się na tym fortelu, ale zrozumie, że powinien szukać blisko ciebie, nie zaś unosić się po każdym strzale. Wyucz go, aby się jak najspokojniej sprawiał gdy strzelbę nabijasz; byłoby nieźle, choćby przywarował koło nogi. Bywają psy tak nieznośne, że ledwie odwrócisz się, już one o staje harcują. Na takiego trzebaby chyba z armaty wypalić, żeby cię usłyszał.
Jeżeliś uważał, gdzie pojedyncza kuropatwa zapadła, idź prosto w to miejsce. Do pojedynczej pies może lepiej stanąć i ty możesz łatwiej strzelić; szmer zrywającego się stada zawsze przeszkadza mniej wytrawnemu strzelcowi.
Przypuściwszy, żeś ubił, że piesek dobrze aportował, pamiętaj, odbierając od niego zwierzynę, przypatrzyć się, czy ją niezepsuł, bądźto przez gorącą chwytliwość, bądź, coby było gorzej, przez nieszczęsne usposobienie. Ważna rzecz wiedzieć o tem, albowiem pies z twardym zębem nieda się już poprawić; ten instynkt dziki, mięsożerny, tak wielką jest wadą, że gasi inne zalety. Niema innego środka, tylko nigdy nie dać mu aportować. Zkądżeby wychowaniec twój nabył tej wady? uczyłeś go przenosić przedmioty największe, oddawał ci je bez trudności, a jeżeli czasem był trudny, skarciłeś go szczutkiem po nosie. Z tego pokazuje się, że przy dobrem wychowaniu wolnym jest od tej przywary, i tylko pies kupiony od kogoś, co go źle ułożył, może mieć tę szkodliwą wadę; dlatego kupując, nietarguj kota w worku.
Gonić za ulatującą zwierzyną, ominąć ją, albo stanąć do skowronka, pędzić na strzał innego myśliwca - oto są błędy właściwe młodym pieskom; doświadczenie, praktyka, poznanie zwierzyny, a nadewszystko posłuszeństwo i karność, naprawią to złe. Za podobne grzeszki, dość jeźli parę harapów dostanie; tylko nienaśladuj hipokryzyi owych myśliwych, co to, chcąc zwabić do siebie psa nieposłusznego, wołają go pieszczonym głosem, a gdy przyjdzie, kijem obłożą mu boki. Już go drugi raz ani piernikiem niezwabisz, schowawszy ogon, do domu uciecze.
Po kilku dniach polowania postrzeżesz, jako uczeń twój ma chód pewniejszy; niebędzie się już wahał, i nieraz, pędząc, nagle stanie z szyją wyciągniętą, z łapką w powietrzu, czekając na przybycie pana, na którego głowę zwraca i zaprasza spojrzeniem.
Samo strzelanie jest rzeczą podrzędną; zmyślność wyżła, doskonałość jego instynktów, umiejętność, z jaką odróżnia dobry ślad od złego, nieomylność wiatru, wszystko to stanowi prawdziwy urok polowania. Młody pies zawsze będzie się puszczał za zającem; później tylko za tym poskoczy, do któregoś wypalił. Na to trzeba być wyrozumiałym, gdyż niekażdy zając po strzale pada na miejscu; słuszna więc, że idzie za postrzelonym. To samo prawidło niestosuje się do kuropatw; wyżeł, goniący za odlatującemi, winien być surowoukaran; gdyby był niepoprawny, natenczas można się nawet uciec do kolczastej obroży i wstrzymywać go w pędzie. Tenże środek można zastosować, jeźli szuka daleko od ciebie; kilkunastołokciowy sznurek utrzyma go w przyzwoitym odstępie. Jaka choroba, takie i lekarstwo. Gdy wyżeł, łączący wszystkie w sobie cnoty, byłby sfinxem swojego czasu, istotą jakiej na podsłonecznym niebywało świecie, przeto chcę podać mały wykaz, podług którego można go ocenić; z tem ostrzeżeniem, że posłuszeństwo i delikatny wiatr kładę nad inne cnoty.

Owoż, wyżeł powinien:
1. być posłusznym na każde skinienie;
2. szukaćz nosem podniesionym w kierunkach horyzontalnych;
3. stawać do zwierza jak kół, i odstępować na rozkaz;
4. na gwizdnienie niegonić zająca;
5. niepsuć zwierzyny,którą przynosi;
6. iść na wodę i mieć doskonały wiatr.

Kto takiego psa dostanie, jedno jest, jakby wygrał wielki los na loteryi klasycznej; niechże go trzyma i strzeże jak źrenicy w oku; niech pieści i dogadza, a zapał swój myśliwski tak miarkuje, iżby mierząc do ptaka lub zająca, poczciwego sługę trupem niepołożył.
Ze wszystkich zwierząt pies wystawiony bywa najbardziej na przypadki; dla tego rzadko umiera na łaskawym chlebie.
Koniec końców, jeieli twój wyżeł umie to wszystko, cośmy podali, więcej mu nietrzeba, nauka jego skończona. Wielu myśliwych wymaga większych rzeczy: oto, aportując, musi tyłem obrócić się do ciebie, wspiąć się na zadnich łapach, i oddać panu zwierzynę, aby się niepotrzebował schylić. Inni każą mu szukać zgubioną czapkę lub chustkę, kładą chleb na nosie it.p. Figle tego rodzaju przystoją pieskom w czerwonych kurteczkach i w stosowanych kapeluszach, i przypominają mi pocieszną anegdotę.
Bogaty arendarz, u jakiegoś wojewody, wielkiego miłośnika łowów, chcąc się panu przysłużyć, a może coś wytargować z arendy, postarał się o szczeniaka charta, i wychowawszy go, ofiarował wojewodzie w chwili, gdy się na polowanie wybierał. Pan podziękował grzecznie; - pochwalił piękny wzrost i kształt charcinka i zaprosił arendarza, aby mu towarzyszył na bliskie pole, gdzie się zapewne z wychowańcem popisze. Ledwie wyjechali za bramę, aż tu kot się pomyka. - No, pokaż, co twój hart umie! - krzyknął wojewoda. - Hajże - ha! - Arendarz puścił go ze smyczy, i zawołał; Charciu, służyć! - I posłuszny wychowaniec spiął się na tylnych łapach, i, z niezmiernym śmiechem obecnych, zaprezentował się w tej pociesznej postawie.

Wyżełkowi, którego chcesz wychować, gdy dojdzie do sześciu tygodni, każesz uciąć ogon. Są myśliwi przeciwni temu, ja zaś utrzymuję, że ucięcie ogona nietylko zdobi psa, ale jest potrzebnem. Wyżeł z długą kitą, szukając po koniczynach, lnach, konopiach i zbożu, robi dużo szelestu, a tym sposobem wypłasza zwierzynę. Niemniej myśliwy po ruchach krótkiego ogona, czyli po dzwonieniu, łatwiej pozna, czy kota, czy kuropatwę ma przed sobą; a wiedząc naprzód, obmyśliwa stosowny środek, aby niechybił owej sztuki.



 

 



Joanna i Tomasz Brygier

lutinka@gmail.com
tel. 604-542-627

tomasz-brygier@wp.pl
tel. 0 608-083-511

95-039 Sokolniki - Las, ul. Łódzka 5
© Theogonia Black. Wszelkie prawa zastrzeżone. Projekt i wykonanie: Flat Face Studio.