Szkolenie szczeniaka




Podczas mojej blisko ćwierćwiekowej przygody z psami myśliwskimi, jak również kilkunastoletniej kariery zawodowej w tej dziedzinie, często spotykałem się z prośbami o udzielenie informacji na temat najlepszej metody szkolenia psów, najlepszego wieku i oczywiście "najmądrzejszej" psiej rasy. Wiek jest jedną z niewielu rzeczy, na której możemy oprzeć się w miarę pewnie. Naukowo potwierdzone nadania mówią o tym, że percepcja psiego umysłu zaczyna się aktywować w wieku 3,5 - 5 miesięcy. Od tego momentu nasze wysiłki edukacyjne powinny być coraz bardziej intensywne. Pozostawione same sobie szczenię, choćby z pełną miską najdoskonalszej karmy, przestanie rozwijać się prawidłowo. Może nawet dochodzić do trwałego upośledzenia niektórych stref mózgu jak np. wytworzenia się syndromu kennelowego J.P. Scotta, porównywalnego do choroby sierocej.

Pierwsze kroki
Moja praktyka wskazuje na rozpoczęcie porządnego "przedszkola" dla szczeniaka od 4 miesiąca życia. Okres "szkolny" - mój ulubiony - przypada na 7-8 miesiąc, kiedy szczenię wciąż pozostaje tabula rasa, a mózg nastawiony jest na chłonięcie wiedzę jak przysłowiowa gąbka. To święta prawda, że najlepsza metoda polega na tym, aby uniemożliwić zwierzęciu nabycie z własnego doświadczenia niepożądanych zachowań, jak np. memłania aportu. To niezwykle często spotykana wada młodych psów, do której w wyśmienity sposób przyczyniają się ich właściciele.

Nasz bohater to seter szkocki, odebrany od hodowcy w wieku 5 miesięcy. Urodził się w kwietniu 2006 roku. Wspomniany wcześniej krytyczny okres jego rozwoju przypada na jesień. Tym samym jesienna aura wyznaczy nam początkowy program nauczania. Powinniśmy, więc skoncentrować się na zajęciach. Które wciąż możliwe są do przeprowadzenia o tej porze roku. Koniecznie należy wykorzystać ostatnie ciepłe jesienne dni, szczególnie ciepłe jeszcze wody. To właśnie kontakt z ciepłą wodą w tym wieku i różne zabawy związane ze środowiskiem wodnym powinny przyczynić się do tego, aby ukształtować przyszłego "prawdziwego wodziarza". Zaniedbanie tego typu zajęć i przełożenie ich na wiosnę spowoduje, że zimne wiosenne wody oraz bardziej zaawansowany wiek naszego psa skutkować będą większymi trudnościami zarówno dla niego jak i dla wychowawcy. Niektóre rasy są bardziej podatne na to niekorzystne zjawisko.

Zabawy w wodzie
Młody pies puszczony luzem nad wodą, powinien chlapać się w niej chętnie. Dobrze, jeśli w polu jego widzenia znajdują się kaczki, za którymi zechciałby pogonić. Podczas pierwszych kontaktów z wodą dobrze jest brodzić razem z psem np. w woderkach. Obserwując zachowanie psa, można powoli przesuwać się na głębszą wodę. Nie ma się co zrażać początkowym brakiem umiejętności pływackich. Ważne jest, by pies się nie zniechęcił - w żadnym wypadku nie należy przymuszać go do pływania. Takie doświadczenie może potem skutkować uporczywą niechęcia do pracy w wodzie.

Jesień umożliwia nam również zapoznanie naszego psa z kuropatwą. Według moich spostrzeżeń, w przypadku wyżłów wprowadzenie ich w pole w wieku 5 miesięcy znacząco zwiększa nam szansę na szybkie postępy w zakresie prawidłowego wystawiania zwierzyny. Przeoczenie i zaniedbanie tego okresu, zwłaszcza u kilkunastomiesięcznych wyżłów, zemści się potem znacznym wysiłkiem szkoleniowym. Moim ulubionym podejściem wychowawczym we wczesnym etapie szkolenia jest nauka przez zabawę, no może poza "apelem", chociaż ze zdolna młodzieżą nawet apel możliwy jest do trenowania w formie zabawy.

Staramy się wypracować i utrwalić podstawowe polecenia: przywołanie psa jego imieniem, komenda "do mnie" oraz 2 krótkimi gwizdkami, a także zatrzymanie psa w miejscu komendą "siad" lub "waruj". Na razie tylko tyle - chodzi nam o to, by psa przywołać i unieruchomić w pozycji siedzącej lub warującej. Komendy te powinny być przez psa rozumiane jednoznacznie, konieczna jest, więc "sucha" zaprawa w domu czy w ogrodzie, gdzie pies pozostaje pod naszą kontrolą. Wydawanie tych komend w sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie ich wyegzekwować, mija się z celem. Należy również pamiętać, że względy bezpieczeństwa wymuszać będą nieco inny trening w warunkach wiejskich, a inny w warunkach miejskich. Dlatego, trenując w mieście, komendę "do mnie" należy początkowo ćwiczyć na smyczylub długiej lince.

Spacery w polu
Dla młodego wyżła najważniejszą sprawą są jak najczęstsze spacery po łąkach i polach. To właśnie podczas takich spacerów pies ma możliwość budzenia i rozwijania swoich podstawowych cech wrodzonych - okładania, odszukiwania i wystawiania. Na tym etapie szkolenia powinniśmy skoncentrować się jedynie na tym, by mu nie przeszkadzać. Trzeba to jednak robić z głową. Psa prowadzimy zawsze pod wiatr - nie ma wyjątków. Starajmy się też dyktować mu kierunek, zmieniając trasę naszego marszu w sposób charakterystyczny dla przyszłej pracy - zygzakiem z lewa na prawo. Ideałem jest, jeśli uda nam się napotkać kuropatwy czy bażanty. Jeśli młokos pogoni wzlatujące ptaki lub uchodzącego zająca, nie strofujmy go. Odwracamy się na pięcie, odchodząc w przeciwnym kierunku - takie zachowanie zwyczajnie nie budzi naszego zainteresowania. Natomiast bezwzględnie podchodzimy do psa, który wystawi zwierzynę - o to nam właśnie chodzi. Nie przeszkadzajmy mu i nie zachęcajmy do wyparowywania. Niech stoi tak długo, jak to możliwe.

No i tak to się zaczyna, bo o ile można w miarę precyzyjnie określić właściwy wiek "szkolny", o tyle wskazanie najlepszej i jedynie słusznej metody nastręcza znacznie więcej problemów. Jest wiele czynników wpływających na jej ostateczny wybór - talent i pojętność psa, temperament, ale również aura. Weźmy choćby zagadnienie płci w kontekście stopnia trudności szkolenia. Często przedstawia się daleko idące uogólnienia, jakoby suki były szczególnie predysponowane do szkolenia. Moje spostrzeżenia na podstawie kilkudziesięciu szczeniąt z mojej hodowli (czeski fousek, wyżeł niemiecki krótkowłosy) po starannie wybranych reproduktorach, które osobiście później szkoliłem, burzą powszechnie panujące opinie na ten temat. Znałem je wcześniej nie tylko z rodowodu, lecz również z pracy w polu oraz temperamentu i - nazwijmy to - konstrukcji psychicznej. Okazuje się, że z tych samych rodziców często rodzą się suczki o wyjątkowo władczych charakterach i wcale nie tylko spolegliwe, łagodne samce, by nie powiedzieć wręcz "sucze". Sprawa płci pozostaje, więc otwarta. W tym miejscu pragnę od siebie dodać, że większość polskich jak i zagranicznych autorów, opisując którąś z ras, ogranicza się do prezentacji wzorca i jego komentarza, a więc tego, co w praktyce jest ideałem, do którego dążyć powinien każdy hodowca. A tymczasem bardzo często zdarza się, że przykładowo na osiem szczeniąt z miotu zaledwie polowa odpowiadać może wspaniałym rodzicom i zbliżyć się do ideału wyznaczonego wzorcem rasy. Pozostałe nazwałbym młodzieżą trudną, z defektami. Taka jest rzeczywistość, której nikt nie ma szczególnej ochoty opisywać.

Co do poszczególnych ras i ich predyspozycji odsyłam czytelników do dzieł innych autorów prezentujących generalne predyspozycje i zdolności ras wykorzystywanych w łowiectwie, z którymi zgadzam się w większości. Ostateczny wybór jest zawsze kwestia indywidualnych preferencji. Odpowiedzialność za prawidłowe ułożenie użytkowego psa rasy myśliwskiej i wzorowe prowadzenie go potem w łowisku pozostaje jednak ta sama.

Artykuł dedykuję jedynemu swojemu mistrzowi, z którego odejściem do Krainy Wiecznych Łowów zniknął pewien etap powojennej polskiej kynologii myśliwskiej - Panu Jerzemu Wilskiemu.

Jacek Smoczyński
(Artykuł opublikowany w Łowcu Polskim nr11/2006)
Udostępniono za zgodą właściciela art.



 

 



Joanna i Tomasz Brygier

lutinka@gmail.com
tel. 604-542-627

tomasz-brygier@wp.pl
tel. 0 608-083-511

95-039 Sokolniki - Las, ul. Łódzka 5
© Theogonia Black. Wszelkie prawa zastrzeżone. Projekt i wykonanie: Flat Face Studio.